Południowe wybrzeże – plaże i snorkelling

Większą część mojej podróży postanowiłem spędzić na wybrzeżu. Pragnąłem słońca i ciepła, a w herbacianych górach bywa z tym różnie. Problemem było tylko to, że nie lubię plażować i wytrzymuję max 15 minut leżenia na piasku 😉 Chciałem nacieszyć się podwodnym światem choć słyszałem i czytałem, że na Sri Lance z tym słabo. Czy na pewno?

Hikkaduwa

Moim pierwszym przystankiem była Hikkaduwa. Tak, to prawda, że jest to turystyczna mieścina, i że nawet szyldy restauracji są napisane cyrylicą bo tylu Rosjan przyjeżdża tu na wakacje, a miejscowi czasami zagadywali do mnie po rosyjsku… Miasteczko samo w sobie to generalnie jedna przelotowa ulica i całkiem zwyczajna plaża, w której ciężko doszukać się wyjątkowego uroku. Nie zgodzę się jednak z tym, że są tu tłumy turystów. Przynajmniej podczas mojego pobytu większość osób na plaży stanowili lokalni mieszkańcy (może dlatego, że weekend) i nie mogę powiedzieć żeby było tam jakoś strasznie tłoczno. A od wschodu słońca do godziny 9 – 10 było tam całkiem pusto!

Co zatem oferuje Hikkaduwa, że postanowiłem zmienić swoje plany i jeszcze tam wrócić pod koniec podróży? Snorkelling! Fakt, nie ma tutaj rafy koralowej i nawet pojedynczy koral jest rzadkością. Natomiast można spotkać wielkie żółwie morskie przy samym brzegu i wiele gatunków kolorowych ryb już kilka metrów od plaży 🙂 Po raz pierwszy w życiu widziałem tu też na żywo murenę czy kolorowego ślimaka morskiego 🙂

Informacje praktyczne:

  • żółwie są koło cypla z lewej strony plaży (stojąc twarzą do morza), za takim małym betonowym mostkiem
  • najlepiej iść tam z samego rana bo w środku dnia nawet gdy tam są, to gromadzi się w koło nich dużo ludzi i nie wygląda to fajnie, nie wiem czemu dzikie zwierze chce przebywać wśród tylu ludzi i być dotykanym…
  • ja wybierałem się do żółwi zaraz po wschodzie słońca i cieszyłem się nimi samemu, max z 2-3 innymi osobami 🙂
  • trzeba uważać na prąd bo znosi w bok, ale raczej nie ma obawy, że może porwać na pełne morze 🙂

Polhenna

Zatrzymałem się tam na chwilę podczas drogi na południe. Jest to nieduża, ładna i piaszczysta plaża z widokiem na tradycyjne wbite w wodę kije służące kiedyś miejscowym wędkarzom 🙂 Ponoć dość często przypływają tam też żółwie. Ja jednak pod wodą nie widziałem nic ciekawego, może akurat były złe warunki. Ogólnie jest to spokojne miejsce, ale zostając tam na dłużej jest się chyba skazanym tylko na hotelowe restauracje ponieważ nie widziałem w pobliżu żadnych knajpek.

Tangalle

O tym miejscu czytałem jako o kilometrach pięknej i pustej plaży gdzie można na prawdę wypocząć ponieważ niewielu turystów się tam zapuszcza 🙂 Wszystko, czego dowiedziałem się przed wyjazdem okazało się prawdą 🙂 Było pięknie! Jednak nie przewidziałem tego, że będąc samemu na takim pustkowiu będę się po prostu nudził ponieważ nie można było tam za bardzo pływać! Było trochę tak jakby sztucznie odgrodzonych skałami miejsc do pluskania, ale o snorkellingu można było zapomnieć. Poza tym na plaży były znaki informujące o silnych prądach, falach i zakazie kąpieli. Miejscowi pokierowali mnie raz w jedno miejsce gdzie niby jest ok, ale fale były na tyle duże i silne, że nie zaryzykowałem i zostałem na brzegu. Skróciłem tam swój pobyt z zaplanowanych trzech nocy na dwie.

Mirissa

W tym spokojnym miejscu spędziłem 2 dni. Plaża jest tu bardzo ładna, a i turystów niewielu 🙂 Jest to miejsce popularne przede wszystkim ze względu na możliwość „morskiego safari” czyli oglądania z łodzi wielorybów i delfinów. Nie skusiłem się jednak na tą atrakcję ponieważ jest to jedna z niewielu rzeczy, która może zaciągnąć mnie pewnego dnia na Islandię lub północ Norwegii, gdzie Sylwia by chciała bardzo pojechać więc pozostawiłem w sobie pewien niedosyt. No i poza tym ze względu na mały budżet i możliwość wyboru jednej dużej atrakcji zdecydowałem się na lądowe safari wśród słoni 🙂

W Mirissie można trochę popływać z rurką. Na przykład tylko tutaj podczas całego wyjazdu udało mi się spotkać moje ulubione Box Fish 🙂 Jednak, tak jak wszędzie prąd był bardzo silny i trzeba było być bardzo ostrożnym, żeby nie skończyć na skałach lub w pełnym morzu 🙁

Unawatuna i Jungle Beach

Tu spędziłem moje ostatnie dni podróży i okazało się, że było to chyba moje ulubione miejsce! Hoteliki są tu oddalone od głównej, przelotowej szosy, a jedna, wąska uliczka wzdłuż plaży z knajpkami i sklepikami po bokach buduje prawdziwy wakacyjny klimat 🙂

Z mojego hoteliku miałem spacerkiem 3 minuty do głównej, piaszczystej plaży i 15 minut spaceru przez wioskę i dżunglę do Jungle Beach. W pierwszym z tych miejsc spędziłem tylko kilka minut, ponieważ jest to po prostu kolejna, aczkolwiek bardzo ładna, piaszczysta plaża. Natomiast Jungle Beach oferuje prawdziwy tropikalny klimat i szansę na snorkelling wzdłuż skał 🙂 Buło to też jedyne miejsce, gdzie nie było fal i prądu utrudniającego pływanie 🙂

Jeśli chodzi o snorkelling to warto pod koniec drogi ominąć ostatni znak Jungle Beach i pójść kawałek dalej prosto i w dół, gdzie wejście do wody jest po dość stromych kamieniach. Ale tak na prawdę łatwo się stamtąd zanurzyć i wyjście z wody też nie stanowi najmniejszego problemu 🙂 Drugim dobrym miejscem jest przepłynięcie wzdłuż skał oddzielających dwie plaże 🙂

 

 

czytaj dalej 🙂

Herbaciane wzgórza
Safari w Udawalawe
Skuterem po Sri Lance
Sri Lanka
Plan podróży