Kenia

Zima w tropikach – takie marzenie chodziło za nami od wielu lat, aż w końcu udało się je spełnić w grudniu 2014 roku. Gwiazdka pod palmą w Kenii, lepszych świąt nie moglibyśmy sobie wyobrazić 🙂

Dlaczego Kenia?

Z reguły kierunek naszej podróży zależy od promocyjnej ceny biletów lotniczych i pasującego nam terminu. Wiedzieliśmy, że chcemy wyskoczyć w słoneczne miejsce na święta, więc gdy pewnego ranka pojawiły się w internecie bilety za 1700 zł w dwie strony na osobę, to nie zastanawialiśmy się długo. Szybka decyzja i odliczanie do wyjazdu 🙂

Nocleg na Diani Beach

Po zakupie biletów lotniczych przyszedł czas na ogarnięcie noclegu. Z lekkim zdziwieniem zauważyliśmy, że na interesującym nas wybrzeżu królują znane marki drogich i wielogwiazdkowych hoteli. Trochę nas to zmartwiło ponieważ nie są to obiekty na naszą kieszeń, a także obawialiśmy się, że będą to duże budynki psujące krajobraz plaży. Na szczęście znaleźliśmy jedyny hostel z prawdziwego zdarzenia – South Coast Backpackers 🙂 Nazwa brzmiała zachęcająco i ceny były przystępne. Co prawda w nocy bywa tam głośno ze względu na bar i imprezki dla gości, ale ogólnie gorąco polecamy tą miejscówkę. A nasze obawy o hotelowe wieżowce rozwiał pierwszy spacer. Okazało się, że wszystkie hotele są ulokowane w taki sposób, że w ogóle nie widać ich ani z plaży, ani z drogi, no chyba że są to małe i ładne drewniane domki idealnie pasujące do otoczenia 🙂

Bezpieczeństwo

Pierwszego dnia w Kenii zaskoczyła nas pewna sytuacja. Chcieliśmy wyjść po zmroku na spacer po plaży pod gwiazdami jednak obsługa hostelu za nic nie chciała nas wypuścić. My się upieraliśmy, że chcemy iść nad morze zaledwie 400 metrów dalej, a oni uparcie próbowali nas zatrzymać. W końcu daliśmy się przekonać żeby nie wychodzić po ciemku na zewnątrz, choć nie wiemy czy słusznie. Ponoć w Kenii w okolicach w Diani Beach w ciągu dnia żadnemu turyście włos z głowy nie spadnie, jednak po zmierzchu dochodzi do incydentów. Należy się wtedy poruszać zamówionym autem np. prosto z hotelu to restauracji czy pubu. Był to nasz pierwszy raz w tych rejonach, więc skorzystaliśmy z tej rady, ale przez cały pobyt nic złego nigdzie nam się nie stało, więc następnym razem chyba jednak nie będziemy tak strachliwi 🙂 A poza tym to jak mówią lokalni mieszkańcy, nie ma się czego obawiać bo w Kenii nie ma kanibali 🙂

 

Jedzenie

Trochę wstyd się przyznać, ale pomimo promocyjnego lotu i noclegu w hostelu jednak ten wyjazd wymagał pewnych wydatków, dlatego zabraliśmy trochę prowiantu z domu. Przez pierwsze kilka dni korzystaliśmy głównie z zapasów, ale później już na szczęście próbowaliśmy lokalnych potraw. Ceny posiłków są bardzo różne w zależności od miejsca i dania. Naszą najdroższą kolacją były grillowane homary czy też langusty w knajpce na plaży. Dwie sztuki skorupiaka z frytkami, surówką i napojem to koszt około 40 zł. Grillowana ryba z frytkami w nieturystycznym Kwale to już około 12 zł a kilka pieczonych ziemniaków w szałasowej jadłodajni dla miejscowych to kilka groszy. Owoce też nie są drogie, a ich smak jest niesamowity! Warto jeszcze dodać, że nie mieliśmy żadnych problemów żołądkowych, nawet po jedzeniu owoców czy suszonych rybek w miejscach, gdzie sanepid dostałby zawału 🙂

 
czytaj dalej 🙂

Plan podróży
Diani Beach

Kwale i Shimba Hills
Safari w Tsavo East

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *