Diani Beach

Diani Beach to jedna z najpiękniejszych plaż świata według wielu przewodników i rankingów. Osobiście możemy to potwierdzić 🙂

Ogromna plaża

Plaża jest niesamowita. Ciągnie się kilometrami, a podczas odpływu ma kilkadziesiąt metrów szerokości. Piasek jest biały i śmigają po nim malutkie kraby, z którymi można chwilę pobawić się w berka. Brodząc w wodzie po kolana można natknąć się na piękne rozgwiazdy, ogórki morskie czy różnego rodzaju muszle. Trzeba jednak uważać na jeżowce, których jest tam bardzo dużo. Przydałyby się buty do chodzenia po kamienistym dnie.

Snorkeling

Rafa koralowa niestety nie znajduje się kilka metrów od brzegu. Zapewne jest to wynikiem odpływu, który pozostawia po sobie kilkudziesięciometrową płyciznę. Miejscami można trafić na pojedyncze skały i ciekawe ryby jak skrzydlice, jednak najlepiej wybrać się kawałek dale do tzw. „Płycizny Robinsona”. Można się tam dostać spacerem i wpław uważając na stada jeżowców, lub np. wynająć miejscowego „kapitana” i jego drewnianą łódeczkę, którą zawiezie Cię na miejsce za 20 USD i oprowadzi po rafie. Jest tam pełno różnych kolorowych rybek, ośmiornice, mureny i rozgwiazdy. Na prawdę warto założyć maskę i dać nura 🙂

Romantyczne spacery „we troje”

Istnieje jednak pewien minus tego raju. Można się jednak po paru dniach do niego przyzwyczaić i sobie z nim radzić. Otóż spacerując plażą ma się wrażenie, że jest się tam prawie samemu. Byliśmy w szczycie sezonu, a żeby spotkać innych turystów potrzebowaliśmy czasami z pół godziny marszu w jedną lub drugą stronę. Jednak co chwilę, nie wiadomo skąd, pojawiają się przy Tobie miejscowi próbując sprzedać Ci cokolwiek. Gdy tylko jeden odejdzie i cieszysz się znów spokojem zbierając muszelki, kolejny wyrasta przed Tobą. Generalnie są mili, przyjaźni i grzeczni, ale jednak nie dają łatwo za wygraną i starają się bardzo wyciągnąć pieniądze, bo dla nich każdy biały to bogacz. Po paru dniach opracowaliśmy wraz z Edytką i Rafałem (absolutnie wspaniałymi ludźmi poznanymi na wyjeździe) strategię, że gdy ktoś chciał nam coś sprzedać, to my wyciągaliśmy z kieszeni jakiś własny drobiazg i zaczynaliśmy się handlować. Dochodziło do dość zabawnych sytuacji i miejscowi szybciej orientowali się, że nic nam nie wcisną. Najważniejsza lekcja, jakiej się nauczyliśmy na tym wyjeździe, to żeby absolutnie nie przyznawać się, że jest się w tym miejscu po raz pierwszy. Mówienie miejscowym, że jest się już trzeci raz w Kenii i już wszystko się kupiło i zobaczyło, trochę osłabia zapał naciągaczy. Ale trzeba być czujnym. Najbardziej zdziwiło nas, gdy po takim romantycznym spacerze we troje (staraliśmy się ignorować intruza i iść w swoją stronę), ten zażądał od nas pieniędzy. Zdziwieni do granic możliwości pytamy się, za co on chce te pieniądze. A on nam ze stoickim spokojem wyjaśnia, że przecież był naszym przewodnikiem podczas tego spaceru. Tak więc sprawdzona na innych wyjazdach zasada, żeby ignorować naciągaczy, w tym miejscu nie do końca się sprawdza 🙂

 
czytaj dalej 🙂

Kwale i Shimba Hills
Safari w Tsavo East
Kenia
Plan podróży

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *