Valladolid, Cenotes, Ek Balam, Las Coloradas

Valladolid było naszą drugą bazą wypadową. Trafiliśmy tu dokładnie 24 grudnia i przeraził nas tłum i harmider w centrum miasteczka. Wyglądało to tak, jakby wszyscy szykowali się do świąt na ostatnią chwilę 🙂

Valladolid

Valladolid jest małym historycznym miasteczkiem w centrum Jukatanu, zamieszkałym w większości przez potomków rdzennych mieszkańców tego regionu. Są oni dość charakterystyczni dzięki swojemu niskiemu wzrostowi i krępej budowie. W każdym sklepie z pamiątkami można kupić zabawną koszulkę Monalisa de Yucatan, która oddaje ich urodę 🙂 Miasto jest także wypełnione kolonialnymi budowlami powstałymi za czasów panowania Hiszpanów.  Można tu podziwiać wiele kolorowych kamienic czy wielkich kościołów.

Jest tu już dużo więcej turystów i nie ma takiego luzu jak w Meridzie. Jest bardzo dużo fajnych knajp, do których jednak raczej nie zaglądaliśmy. Za to na ulicy 44 (pomiędzy 39, a 41) można zjeść przepyszne tacos i torty 🙂 W samym centrum miasta znajduje się też Cenota Zaci. Trafiliśmy tam wieczorem, gdy nie było już tak wielu turystów więc obdarzyła nas swoim urokiem za jedyne 30 peso 😉

 

Wigilia w meksykańskim Pubie

Prawdę mówiąc nie mieliśmy jakiegoś planu na naszą kolację wigilijną. Myśleliśmy, że będzie w centrum miasta jakieś ciekawe wydarzenie kulturalne, jak by to miało miejsce w Meridzie, jednak nic takiego w Valladolid się nie działo 🙁 Pomyśleliśmy, że pójdziemy gdzieś zwyczajnie na kolację, ale do tego nie doszło… 🙂

Wracając ze spaceru do Cenoty Zaci zauważyliśmy pub z drzwiczkami jak salony znane z westernów, zza których dobiegały krzyki i śpiewy. Dość nieśmiało postanowiliśmy tam zajrzeć, tzn wejść jednymi drzwiami, zrobić kilka kroków patrząc co się dzieje i wyjść kolejnymi. Trzeci krok tego planu się nie udał 🙂 Zostaliśmy od razu wciągnięci do baru, przed nami postawiono piwka i tak się zaczęło. Na około 30 osób bawiących się tam 1 mówiła dobrze po angielsku i 1 trochę ale to wystarczyło. Staliśmy się atrakcją imprezy jako pierwsi Polacy w historii lokalnego pubu. Przed nami co chwile lądowały piwka i różne przekąski. Po jakimś czasie doskonale się już rozumieliśmy z Hectorem, Jose i całą zgrają 🙂 To był bardzo fajny czas przypominający trochę moje osiedlowe pasterki z kumplami w rodzinnym Poznaniu 🙂

 

Cenoty Oxman, Samula i Xkeken

Cenoty są to studnie, jaskinie i tunele wydrążone w skałach i zalane krystaliczną wodą. Jukatan jest znany ich powodu, ponieważ właśnie na tym półwyspie formacje te tworzą całe systemy o długości kilkuset kilometrów i są unikatowe na skalę światową. Ciekawostką jest także, że w czasach Majów służyły im za miejsca obrzędów, a dziś przyciągają turystów i nurków jaskiniowych z całego świata.

Będąc na Jukatanie musieliśmy je zobaczyć. Obraliśmy za cel Cenotę Oxman, która jest ponoć urokliwa i nie oblegana przez turystów. Można do niej dojechać tylko taksówką bądź rowerem. Niestety akurat dnia 25 i 26 grudnia byłą zamknięta 🙁 Udaliśmy się zatem do najbardziej popularnych cenot w okolicy – Samula i Xkeken (Dzintup). Okazały się one naszym jedynym rozczarowaniem z podróży do Meksyku. Było to tak turystyczne miejsce przypominające bardziej aquapark niż magiczne jeziorka w dżungli, że spędziliśmy tam może 15 minut i wróciliśmy do miasta. Jednak, bardzo możliwe, że gdybyśmy pojechali tam bardzo wcześnie rano przed innymi turystami to by nam się podobało. Udało się chociaż zrobić dwa dobre zdjęcia bo cena wstępu była bardzo duża – bodajże 130 peso plus 70 peso za dojazd w jedną stronę.

Ek Balam

Z Valladolid bardzo blisko jest do dwóch starożytnych miast Majów. Zdecydowana większość turystów i zorganizowanych wycieczek jeździ do Chichen Itza, dlatego my wybraliśmy i polecamy Ek Balam. Można się tam dostać taxi colectivo z ulicy 44 (pomiędzy 35, a 37) za 50 peso od osoby. Dzięki trwającemu jetlagowi wstaliśmy wcześnie i dotarliśmy na miejsce nawet przed otwarciem – 8 rano. Generalnie w Meksyku nauczyliśmy się, że im wcześniej się gdzieś pojedzie tym lepiej, bo nie ma innych turystów i można w spokoju zwiedzać i robić ładne zdjęcia. Różnica czasu sprzyja 🙂

Ek Balam to kompleks kilkunastu budowli z królującą nad nimi świątynią El Trono, na której szczycie jest wejście w kształcie paszczy Jaguara. Z góry rozpościera się panorama dżungli, a nad głowami unoszą się orły nadające niesamowitego klimatu! 🙂

 

1,5 km od świątyni znajduje się bardzo ładna cenota C’canche. Można się do niej dostać spacerkiem lub wypożyczyć rower bądź transport rikszą. Nam spacerek zdecydowanie odpowiadał 🙂 Cenota jest na prawdę urokliwa. Byliśmy w niej nawet przez chwilę sami, a przez resztę czasu dzieliliśmy ją z jedną meksykańską rodziną. Woda była przejrzysta i na tyle ciepła, że zachęciła mnie do kąpieli 🙂

Las Coloradas

Tak bardzo chcieliśmy spędzić jeszcze trochę czasu wśród flamingów, że postanowiliśmy wybrać się na całodniowy wypad do Las Coloradas. Poza tymi zwierzętami, chcieliśmy także zobaczyć Różową Lagunę, o której słyszeliśmy. Sylwia nie mogła się doczekać żeby pobrać tam próbki wody do swoich badań oceanograficznych 🙂

Las Coloradas to malutka, rybacka wioska o wyspiarskim klimacie. Kończy się w niej asfaltowa droga i oznaki miejskiej cywilizacji, a zaczyna zupełnie inny, kolorowy świat. Z jednej strony jest plaża wypełniona łódeczkami, na których siadają pelikany i inne ptaszki, a z drugiej strony są kolorowe laguny pozostałe po kopalni soli. Woda w nich ma różne barwy. Jest brązowa, zielona i różowa, która najbardziej przyciąga turystów i flamingi 🙂 Zawdzięcza swój kolor planktonowi, którym także żywią się te wyjątkowe ptaki i w ten sposób zyskują swoją barwę. Poza flamingami można tam też spotkać żywe dinozaury – skrzpypłocze. Niestety nie trafił nam się żaden żywy okaz tylko ich puste skorupy pozostałe po wylinkach, ale znaczy to, że jest im tam dobrze i szybko rosną 🙂

Dostać się do Las Coloradas nie jest trudno. My pojechaliśmy autobusem z Valladolid do Tizimin i stamtąd przypadkiem trafiła nam się taxi colectivo bezpośrednio to Las Coloradas. Oryginalnym planem był transport kolejnym autobusem do Rio Lagartos i taxi z tego miasteczka, ale udało nam się minąć ten przystanek. Może zajrzymy tam następnym razem 🙂

 
czytaj dalej 🙂

Tulum, Soliman Bay
Meksyk – Jukatan
Plan podróży
Merida, Uxmal, Celestun