Kwale i Shimba Hills

Kwale miało być tylko przystankiem w drodze do parku Shimba Hills, a okazało się główną atrakcją jednodniowej wycieczki. Jest to mała wioska, czy też miasteczko, do którego turyści raczej nie zaglądają. Nam szczęśliwym trafem udało się w nie zagłębić.

Shimba Hills

Jest to mały park narodowy położony najbliżej od Mombasy i Diani Beach gdzie zatrzymuje się zdecydowana większość turystów. Teoretycznie opłata wstępu wynosi około 20 USD, a w parku można samemu poruszać się po wyznaczonym szlaku trekkingowym. Teoretycznie ponieważ nie miejscu nie pozwolono nam wejść do parku na piechotę, a za zorganizowanie auta z kierowcą strażnicy parku życzyli sobie ogromnych pieniędzy. Po długich negocjacjach poddaliśmy się i podarowaliśmy sobie szansę spotkania słoni, antylop czy kolorowych ptaków w tym miejscu.

Zdecydowaliśmy, że tylko zerkniemy innego dnia na panoramę Shimba Hills z pobliskiego wzgórza. Nasz hostel organizował czasem wycieczkę w to miejsce na zachód słońca. My postanowiliśmy dostać się tam na własną rękę, co było dość ciekawym choć momentami nieprzyjemnym i niebezpiecznym doświadczeniem. W Kwale zagadaliśmy do tubylca z motorem żeby nas zawiózł na wzgórze. Na miejscu zażądał czterokrotnie (!) wyższej kwoty za odstawienie nas z powrotem, niż to było ustalone. Mocno zdziwił się, gdy stwierdziliśmy, że w takim razie nic mu nie zapłacimy i wrócimy na piechotę. W końcu odpuścił i zaczął nas wieźć, ale prowadził bardzo nieostrożnie i w pewnym momencie wszyscy spadliśmy z motocykla. Na szczęście prędkość była niewielka więc nic poważnego się nie stało, ale resztę trasy do hotelu wróciliśmy na spokojnie łapiąc stopa 🙂

Kolorowy dzień targowy w Kwale

Do Kwale dotarliśmy jadąc dwa razy Matatu i raz czymś, co może można by nazwać autobusem. Spacerując po mieście nie spotkaliśmy innych turystów, a po minach dzieci wnioskowaliśmy, że biali raczej rzadko tu zaglądają. Miejsce to robiło na nas bardzo egzotyczne wrażenie i wyglądało tak jak prawdziwa Afryka, którą sobie wyobrażaliśmy. Ludzie albo nie zwracali na nas uwagi, albo przyjaźnie machali ręką i wołali Jambo (cześć) na przywitanie. Udało nam się trafić na dzień targowy, dzięki któremu miasteczko ożyło. Na targu można było kupić przeróżne towary i spróbować ciekawych przekąsek, jak małe suszone rybki czy też soki wyciskane z różnych owoców.

W Kwale udało nam się też zjeść smaczny wigilijny obiad w przydrożnym barze i śmiesznej, świątecznej atmosferze. Właściciel knajpy chodził w czapce Świętego Mikołaja, w kącie stało przybrane drzewko przypominające choinkę, a w tle leciała w kółko melodyjka kolędy wygrywana przez składaną pocztówkę, której bateria była już ewidentnie na wyczerpaniu 🙂 Pyszna, grillowana ryba dopełniła tradycji!

czytaj dalej 🙂

Safari w Tsavo East
Kenia
Plan podróży
Diani Beach